#Septimo

NIC NIE JEST IDEALNE

 ☀ ☓ ☀ ☓ ☀
Odłamki szkła rozleciały się na wszystkie strony świata odbijając światło padające na nie i tworząc różnokolorowe rozbłyski. Dla ludzkiego oka niemożliwe do dostrzeżenia.  W tym samym czasie jasnowłosa postać zakryła w ostatniej chwili głowę przed gradem spadających szkiełek. Zupełnie niespodziewanie zwróciła twarz w kierunku Grimmjowa, lecz trwało to tylko ułamek sekundy. Odwróciła się na pięcie i pognała przez korytarz.

Grimmjow nie myśląc zbyt długo wyrwał za nią z refleksem godnym kota. W ślizgu pokonał pierwszy zakręt, łapiąc przy okazji za framugę drzwi  i wyrwał do przodu z groźnym wyrazem twarzy, przed którym nawet najgorszy przestępca by zmiękł. Zmuszony był jednak zatrzymać się w połowie drogi, kiedy niespodziewanie rąbnął w coś głową i ledwo trzymając się na nogach skonfundowany od nagłego uderzenia zachwiał się w tył, lecz całe szczęście natrafił plecami na ścianę.

Spojrzał przed siebie, w miejsce gdzie przed chwilą na coś wpadł. Jednak niczego tam nie było. Tylko korytarz i znikająca w oddali znajoma sylwetka. Stwierdził wreszcie, że niemożliwe było, aby w coś wpadł, lecz ledwo zrobił dwa kroki, kiedy znowu powietrze stawiło opór. Zupełnie tak jakby znajdowała się tam jakaś niewidoczna bariera.

Espada krzyknął rozjuszony i próbował użyć cero, co tylko zakończyło się kolejnym łupaniem w głowie. Zatoczył się w tył i przysiadł na zimnej posadzce z zielonego granitu. Był kompletnie rozjuszony i miał ochotę wybiec stąd z krzykiem przy okazji zmieniając w gruz wszystko po drodze. Szczególnie po tym, kiedy ujrzał tego cholernie znajomego gościa.
  • Grimm-jow! - zaświergotał ktoś za nim i okazało się, że był to ten sam chłopak z maską pustego w kształcie głowy kruka, który jeszcze niedawno sprawił, że z pięciu małych sześciokątnych kostek wyskoczyły meble. Jego dziecięcy głos poniósł się echem w głowie espady.
  • Nie ma sensu za nim gonić - powiedział tamten wreszcie już poważniejszym tonem i pomachał pacem. Na ten gest Grimmjow tylko się skrzywił i powstał - z lekką trudnością - i jak gdyby nigdy nic zawrócił.
  • Nic ci do tego - prychnął do chłopca, lecz ten zagrodził mu drogę.
  • Nie powinieneś się tak do nas odnosić - odrzekł ze spokojem tamten, a jego świdrujące zielone oczy wbijały się w niebieskowłosego.
Pyskaty zupełnie jak Ulquiorra.
  • Zejdź mi z drogi krasnalu - Grimmjow chwycił go za ramię i próbował odsunąć, lecz ten złapał go za ramię i ścisnął niespodziewanie tak mocno, że ten syknął z bólu.
  • Szczególnie ze względu na to, że teraz jesteś na naszej łasce.
  • Phew, nie prosiłem się o to - syknął i wreszcie wyrwał się z jego stalowego uścisku.
  • Mimo wszystko powinieneś być wdzięczny. Nie myśl sobie jednak, że robimy to dla ciebie. Dostaliśmy takie rozkazy, aby przywrócić ciebie do używalności. Jednak skoro już wiadomo, że to trochę potrwa powinieneś zacząć się przyzwyczajać do reguł panujących na tym piętrze.
  • Skoro tak....
  • Po prostu bądź grzeczny i nie narzekaj. Swoją dumą nic tu nie wskórasz.
  • Naprawdę mam to gdzieś.
Grimmjow przepchnął się obok tego wnerwiającego dzieciaka. Wciąż nie mógł się pogodzić z tym, że musi być na czyjejś łasce. Lepszy byłby już los bezmózgiego pustego, niż to co go spotkało. Coraz większą miał ochotę spotkać się z tym całym właścicielem. Za kogo on się ma? Wymuszają na nim powrót do zdrowia... To chore.
Niepostrzeżenie przed nim wyrósł ten chłopak.
  • Jestem Kirke Lapiz, nadzorca . Odkąd tutaj trafiłem nie pamiętam mojego poprzedniego życia poza tym, że wiem kim kiedyś byłem. Tak jak większość pustych, którzy tutaj przebywają. Wszyscy trafili tutaj martwi lub półmartwi. W tym zamku mamy możliwość zacząć nowe życie. Większość mieszkańców to byli arrancarzy, członkowie espady, privaron espady, numeros, fraccion lub zwykli puści. Także adjuchasy.
Sexto Espada odwrócił się do niego bokiem, lecz nic nie powiedział. Kirke stwierdził, że ten go słucha, albo być może też miał takie zadanie, aby mu to wszystko wytłumaczyć. Bynajmniej drążył ten temat dalej.
  • Bardzo różni się od dzisiejszego Las Noches. Kiedy rządził tam Baraggana jego królestwem było to wszystko, co go otaczało. Poza przepaścią, która odgradzała jeden kontynent od drugiego znajdujący się w Hueco Mundo. Zapewne nie stanowiłoby to dla niego problemu, aby pokonać tą przepaść, ale być może był na to zbyt dumny, albo nie miał takiej potrzeby. Aizenowi zaś chodziło tylko o zniszczeniu Soul Society i tym podobnym, więc przekabacił na swoją stronę nową espadę. Nawet zapanował nad Baragganą. Był jednak zbyt ograniczony swoimi pragnieniami, aby to sprawdzić. Dla pustych z zewnątrz to miejsce jest tylko końcem, pustką czy nicością, jak kto woli. Tutaj kończy się Świat Pustych. Jednak kiedy jakieś sto lat temu Aizen zaczął tworzyć swoją armię większość starej espady wykruszyła się i odnalazła ten kanion. Udało im się nawet go przejść, a kiedy dotarli na miejsce zastali olbrzymi gmach, czterokrotnie większy od Las Noches,
  • Przejdź do sedna - mruknął Grimmjow z obojętną miną i usadowił się na przeźroczystym krześle.
  • Tutaj jednak zaczęli walczyć o to, kto zostanie Vasto Lorde.
  • Niech no zgadnę wszyscy się wzajemnie pozabijali...
Kirke posłał dość obojętne spojrzenie byłemu espadzie, lecz krótko kiwnął głową.
  • Pozostała tylko jedna osoba. To ona od tego czasu rządzi tym królestwem po drugiej stronie. Jednakże do zamku po jakimś czasie zaczęli się gromadzić inni zwabieni energią, którą wyczuwają tylko ci, którzy pragną zemsty na Las Noches. Chcąc stworzyć nowe, lepsze królestwo dla takich jak my, podzielono zamek na rewiry, w którym zarządza Vasto Lorde, a także nadzorca. Na każdym z siedmiu pięter jest ustawiona bariera, dzięki której puści z niższych sfer nie walczą ze sobą o przetrwanie. W tym miejscu nie muszą się bać tego, że ich rozwój cofnie się. To piętro nazwane jest Murro Suelo, a najważniejszą osobą tutaj jest Sawel-sama.
  • Jak to się dzieję, że nie cofają się w rozwoju? - Grimmjow zmrużył oczy i zacisnął pięści. - To nie możliwe...
  • Gdyby nie bariera, która otacza ten zamek, reiatsu tych wszystkich stworzeń wyciekałoby jak po stronie Lasu Menosów. Ten stary dureń Sawel wymyśla różne dziwne urządzenia... mimo wszystko jest geniuszem. Bez niego nie udałoby się stworzyć tak idealnego miejsca.
  • Nic nie jest idealne - odparł z prychnięciem Grimmjow, odchylił się na krześle i nogi położył na stole.
  • A jednak. Już niedługo sam się przekonasz.
  • Co to za frajda żyć bez walk i przelewu krwi. Do dupy z takim miejscem!
  • Hmm, raczej mi się nie wydawało, że wspomniałem o tym, że puści z RÓŻNYCH pięter ze sobą nie walczą. Nic nie wspominałem o tym, że W OGÓLE nie odbywają się tutaj żadne walki...
  • No to świetnie - kolejny pomruk wydobył się z ust niebieskowłosego. Czyli jednak życie tutaj może być ciekawsze. I w dodatku dają mi szansę na odegranie się na Ichigo... i na tym dupku Nnoitrze.
  • A właśnie, tamten pusty... cholernie przypominał mi Nnoitrę. Gdyby nie to, że miał utlenione włosy to natychmiast bym go sprał...
  • Cóż, być może to był on - odparł tajemniczo Kirke i podszedł do wyjścia. - I przydałoby się coś zrobić z tymi drzwiami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, zostaw po sobie komentarz~
Jeśli spodobało Ci się opowiadanie, dołącz do obserwatorów!

Przeczytałeś? Skomentuj!
Liczę na konstruktywne komentarze, nie typu "fajne" "nie fajne" "nudne" "ciekawe" — co ci się podobało? co przykuło twoją uwagę? czy płynnie się czytało? czy jakieś błędy kuły w oczy? za krótkie, czy za długie? za dużo opisów, za mało wypowiedzi? lubisz zagadki? czujesz niedosyt..?

Don't forget my name shinigami, and you better pray that you never hear it again! Grimmjow Jaegerjaquez...because the next time you hear my name, you'll be a dead man...I promise.

(╯'□')╯︵ ┻━┻