#Prologium

POCZĄTEK, W KTÓRYM GRIMMJOW POCHŁANIANY PRZEZ MROK ZOSTANIE POCHŁONIĘTY PRZEZ COŚ GORSZEGO

☀ ☓ ☀ ☓ ☀   

Leżał samotnie wśród tumanu kurzu, który wznosił się ponad Las Noches. Leżał tam pokonany, obrany z honoru, pozbawiony jakiejkolwiek dumy. Czekał tylko na nieuniknione, choć wciąż tliła się w nim nadzieja, wola życia i wściekłość, która dodawała mu chociaż cząstkę sił.

Czy to już koniec? To naprawdę tak ma wyglądać? Do dupy z tym wszystkim.
Byłem blisko, naprawdę. Pierwszy raz w życiu tak cholernie miałem ochotę kogoś zabić. Taa, to przez ten jego wyraz twarzy. Jakby myślał już od początku, że może wygrać. Chrzanić ich wszystkich. Co on powiedział? Że jaki jest sens bycia królem dla samego siebie...? Dla samego.... siebie....?
Agh, coraz trudniej jest mi oddychać. Koniec jest bliski, czuję to. Nie może być! Pieprzony Nnoitora! Jakby tylko... zamordowałbym go po stokroć, niech się smaży przeklęty! To nie może być koniec, nie może.

Kurasaki... Ichigo... czemu ten dureń mnie obronił w ostatnim momencie? Dla...czego? Ah... Jestem taki słaby, że nawet nie mam siły otworzyć oczu, hah, nawet ledwo mam siłę oddychać. Zapomnieli o mnie. HAHAHAHA! Cudownie, po prostu.... cudownie.

Zdążył mnie już pokryć kurz walki, to wszystko dzieje się tak szybko. Ledwo to odbieram. Ichigo... on przegrał? Nieee, nie może być.... to ja go miałem... po...ko...nać... Cholera, ale jestem śpiący, ale nie, nie... mogę zasnąć, jeszcze nie skończyłem, jeszcze muszę... KURWA, NIE!
Umrzeć w taki sposób? Nie wyobrażałem tak sobie tego. Jeez, nawet nie myślałem o tym, że miałbym zginąć. Oczywiście, kiedyś to miało się stać, ale teraz... To już powoli przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Może się jednak chwilę prześpię... A potem wszystko dokończę. Później. Taaa, to dobry... pomysł.

Ciało zastygło w bezruchu. Nie, on już od dłuższego czasu leżał tak i rozmyślał nad swoim marnym losem. Powolna śmierć... Ichigo zgotował mu niezły koniec. Dureń. Chce obronić wszystkich, ha? Przecież to jego wróg. I będzie nim do końca.

Przed chwilą walczyli o śmierć i życie. Sam się nawet przyznał, że przybył tu, aby go zabić. Jednak przejrzał go. Niewiele się różni od reszty arrancarów. Szczególnie w tej masce jest jak jeden z nich. To chyba coś znaczy, nie?

Powoli i umysł zaczął opadać z sił, mimo iż wola przetrwania przeważała nad rozsądkiem. I szczególnie wściekłość i furia, która go ogarnęła. Czuł się jak śmieć. Pierwszy raz pragnął być komuś potrzebny... Ichigo - czy jego siła nie bierze się z tego, że chce wszystkich chronić? Ochronić przyjaciół? Pieprzeni nakama. A czym oni właściwie są? Zbędny ciężar tylko, nic więcej! Siła bierze się z samego źródła. To instynkt. Więc jak...?

Ostatnią myśl pochłonęła mgła, mlecznobiała nieświadomość, błogi sen. Okrył go całkowicie i pochłonął w swych czeluściach.
Nie był on jednak sam. Ostatnie chwile nie spędzał samotnie nad myślami, że kończy w taki sposób. Czyjaś sylwetka kryła się nieopodal niezauważona, doskonale ukryta. Jej błyszczące oczy obserwowały uważnie ostatnie tchnienie Grimmjowa. Lecz zanim ten rozsypał się w pył, zanim jego dusza rozpadła się na zawsze, zwinne stworzenie zniknęło z horyzontu i pojawiło się nagle przy ciele Sexto Espady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, zostaw po sobie komentarz~
Jeśli spodobało Ci się opowiadanie, dołącz do obserwatorów!

Przeczytałeś? Skomentuj!
Liczę na konstruktywne komentarze, nie typu "fajne" "nie fajne" "nudne" "ciekawe" — co ci się podobało? co przykuło twoją uwagę? czy płynnie się czytało? czy jakieś błędy kuły w oczy? za krótkie, czy za długie? za dużo opisów, za mało wypowiedzi? lubisz zagadki? czujesz niedosyt..?

Don't forget my name shinigami, and you better pray that you never hear it again! Grimmjow Jaegerjaquez...because the next time you hear my name, you'll be a dead man...I promise.

(╯'□')╯︵ ┻━┻