#Noveno

NIEZAUWAŻONA

 ☀ ☓ ☀ ☓ ☀
Tym razem Grimmjow nie pozwolił się tak łatwo zbyć.
  • Nie zmieniaj tematu – warknął do czarnowłosego arrancara z maską kruka. - Co to do cholery znaczy, że możliwe że to był on?!
Tamten westchnął jakby od niechcenia i przejechał ręką po swojej masce. Nie wydawało się i nic nie wskazywało na to, aby był chętny do powiedzenia czegokolwiek na ten temat. Wreszcie odwrócił się w stronę byłego espady i zaczerpnął powietrza.
  • Nic więcej ciekawego nie wiem. Różne typy tutaj trafiają i nie zawsze muszą wyglądać jak uprzednio, zanim tutaj trafili. Niektórzy nie chcą być rozpoznawani przez innych... Niektórzy nim tutaj dotrą także cofają się w rozwoju. No bywa.
  • Zabiję drania, jeśli to on – wycharczał Grimmjow i z hukiem opuścił krzesło na cztery nogi, aż zatrzeszczały pod nim deski. Kirke wzruszył ostentacyjnie ramionami i przeszedł z głośnym zgrzytem po drewnianych drzwiach, które jak dotąd dalej leżały roztrzaskane na podłodze.
  • Jak tam wolisz – odpowiedział tamten i dźwignął na ręce resztki drewnianych desek będących kiedyś drzwiami. Cmoknął ze zniesmaczoną miną, kiedy drzazgi posypały się na boki.
  • Jejku, nie musiałeś ich rozwalać aż tak bardzo. Nowe uda mi się załatwić dopiero na jutro... Przez ten czas będziesz musiał się zadowolić brakiem drzwi – rozmyślał nad czymś przed chwilę, a kiedy się odezwał jego głos był dziwnie wesoły.
  • Albo zawsze możesz przeprogramować swój pokój. Ale zostawmy to na później.
  • Przeprogramować? Co masz na myśli? - zapytał podejrzliwym głosem Grimmjow.
  • To co słyszysz. Na końcu pokoju za tym wielkim plakatem, który wygląda jak tapeta masz indywidualny programator pokoju. Każde pomieszczenie posiada takie coś. W końcu Sawel był jednym z współtwórców tego miejsca. Oczywiste jest, że musiał dodać coś od siebie.
Niebieskowłosy wydawał się być skonfundowany, więc Kirke uśmiechnął się do niego z pobłażaniem i wskazał palcem na koniec pokoju.
  • Tam na ziemi powinna leżeć gdzieś instrukcja – machnął ręką i powrócił zainteresowaniem do poprzedniego zajęcia. Sapnął ciężko i zarzucił sobie drewniane deski na plecy.
  • Jakbyś jeszcze czegoś potrzebował będę w pomieszczeniu obok.... aaa, zapomniałbym że nie możesz oddalać się stąd nie więcej niż na dwadzieścia metrów. No cóż, coś się chyba da z tym zrobić. Po prostu trzymaj przy sobie swój miecz.
  • Fajnie by było. Tyle, że wiesz... kiedy próbowałem go dotknąć jebnęło mnie prądem i na chwilę sparaliżowało mi rękę – rzucił sarkastycznym tonem Grimmjow i zacisnął dłoń w pięść.
  • Aha.
Z wściekłością wydarł się na Kirke.
  • Aha?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia?!
  • No wiesz, to zależy od punktu widzenia. Właściwie całkiem tu przytulnie. Bylebyś nie majstrował przy programatorze dopóki ktoś zorientowany nie wpadnie – powiedział szybko i w ciągu kilku sekund zwinął się i tylko pomachał mu na pożegnanie.
  • Hej! Zaczekaj... za...! Co za dupek...
Czemu wszyscy unikają odpowiedzi i gdy tylko zada jakieś kłopotliwe pytanie to spieprzają gdzie pieprz rośnie?! Geez, jak go to strasznie irytuje. Nie, poprawka. Wszystko w tym miejscu go irytuje. Rany, z kim on zmuszony jest się zadawać. Im szybciej stąd odejdzie... Ale właściwie gdzie miałby iść, dokąd?

Nie ma już dokąd wracać. Ten Ichigo... tak naprawdę jest cholernie silny. Z każdą walką jest coraz silniejszy. Naprawdę, nie mam pojęcia jak on to robi, ale mam zamiar się dowiedzieć.

Ten czas spędzony tutaj będzie dobrze wykorzystanym. Powróci stąd sto razy silniejszy, rozwali całą espadę, tego całego Ichigo i weźmie się za tworzenie nowego, lepszego miejsca, w którym mógłby się zaszyć. Może nawet odświeży nowe znajomości.
Ale co miała oznaczać jego jakże zwięzła odpowiedź? Wprawdzie nie wydawał się tym zdziwiony, ale uciekł tak szybko. Jakby naprawdę nie chciał mi czegoś powiedzieć. Zmówili się, czy jak?

Znowu został sam na sam ze sobą i tym cholernym pokojem. Jakby tego było mało za zamkniętymi drzwiami na końcu tego pokoju znowu coś zaczęło w nie łomotać, jakby chciało wydostać się na zewnątrz. Grimmjow postanowił zbadać to dokładniej, być może ze względu na to, że i tak aktualnie nie miał nic lepszego do roboty, albo po prostu był ciekaw. Tak czy inaczej w kilka sekund dostał się na koniec pomieszczenia i przystanął naprzeciw drzwi. Uderzenia stały się jeszcze silniejsze, w dodatku pojawiło się donośne wycie, które brzmiało bardziej jak ryk, niż zawodzenie.

Niebieskowłosy położył ostrożnie rękę na starych drewnianych deskach, które jak dotąd dygotały w zawiasach. Nagle przestały, a przez dłoń Grimmjowa przebiegł jakiś dziwny impuls, dość nieprzyjemny, więc oderwał się od drzwi spoglądając na nie ze zmarszczonym czołem.

Wreszcie wzruszył ramionami i zaczął przechadzać się pod ścianą wbijając wzrok w podłogę. Poszukiwał czegoś ciekawego, lecz nic nie znalazł. Stanął pod ścianą, na której wisiała tapeta niewiele wyróżniająca się od ściany. Przeniósł na nią wzrok. Faktycznie, pośrodku niej znajdowało się ledwo widoczne prostokątne wycięcie.
Grimmjow zaczął kombinować, jak je otworzyć. Najpierw poszukał miejsca, gdzie mógłby podważyć drzwiczki, lecz nic takiego tam nie było. Żadnej wypukłości lub wgłębienia. Przycisnął drzwiczki i dalej nic się nie działo.

W czasie, kiedy ten rozkminiał sposób, jak otworzyć schowek nie zauważył, że przez szparę pod starymi drzwiami, które przed chwilą badał wysunęła się mała pożółkła karteczka złożona na pół.
Espada poddał się wreszcie i z krzykiem walnął pięścią w ścianę. Też nic się nie stało, co jeszcze bardziej go wkurzyło. Odwrócił się plecami od niej i oparł o ścianę zakładając ręce na piersi. Zaczął obserwować swój miecz, który nadal lewitował kilka stóp nad ziemią, dokładnie na wysokości pasa.
  • Chyba nigdy nie czułem się tak cholernie bezradnie – mruknął pod nosem, lecz nie zaczął rozmyślać, jak to zawsze robił, po prostu wpatrywał się beznamiętnie przed siebie i nagle poczuł wibracje pod plecami i zanim zdążył się zorientować ściana za nim wsunęła się, a on z krzykiem poleciał do tyłu.

~*~*~*~*~*~

Tak naprawdę to Kirke byłby w stanie mu o wszystkim powiedzieć. Pozostawała jednak sprawa, że zabroniono mu o pewnych rzeczach mówić. I nie miał większego wyboru, jak tylko milczeć i czekać na dalsze rozkazy. Do dziś jego stara rana dawała o sobie znać.

W tym miejscu się nie marudzi. Można jedynie żyć dalej godząc się ze wszystkim co go otacza. A dzięki Sawelowi można zmienić to miejsce według swojego widzimisię. Żyć w zgodzie ze stwórcą tego miejsca, żyć w zgodzie ze wszystkimi, ze swoją naturą także. Żyć bez ograniczeń. A bynajmniej myśląc, że w tym miejscu nie ma żadnych ograniczeń.
Niewielu o nich wie, o istnieniu takich osób jak Ruda, albo Moli. Niewielu wie, co dzieje się po zmierzchu, które takowo się nazywa.
  • Kirke, Granz chce ciebie widzieć.
  • Co? Aha. Zaraz tam będę... a gdzie chce się spotkać?
Ruda wymownie przewróciła oczami.
  • Tam gdzie zawsze. Ile razy będziesz jeszcze pytał?
  • Uh. Za każdym razem mam nadzieję, że mu się to znudzi.
  • Dobra, jasne.
  • A skoro już tu jesteś to przypilnuj Grimmjowa Jeagerjaquesa dopóki nie wrócę, dobra?
  • To nie najlepszy pomysł...
  • Dobra?
  • Ok...
  • Świetnie.
Kirke poklepał Rudą po ramieniu, po czym wyminął ją i ruszył przez korytarz, aż wreszcie zniknął, jakby zapadł się pod ziemię.
  • Coś przeczuwam, że to z pewnością źle się skończy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, zostaw po sobie komentarz~
Jeśli spodobało Ci się opowiadanie, dołącz do obserwatorów!

Przeczytałeś? Skomentuj!
Liczę na konstruktywne komentarze, nie typu "fajne" "nie fajne" "nudne" "ciekawe" — co ci się podobało? co przykuło twoją uwagę? czy płynnie się czytało? czy jakieś błędy kuły w oczy? za krótkie, czy za długie? za dużo opisów, za mało wypowiedzi? lubisz zagadki? czujesz niedosyt..?

Don't forget my name shinigami, and you better pray that you never hear it again! Grimmjow Jaegerjaquez...because the next time you hear my name, you'll be a dead man...I promise.

(╯'□')╯︵ ┻━┻